Płodny holenderski świat sztuki XVII wieku przedstawiał w swoich dziełach codzienne wydarzenia i przedmioty, momenty zadumy, pracy, przyjemności i radości. Jak małe okna, obrazy otwierają się na intymne przestrzenie i radość życia. Chwile spokoju i ciężka praca, ożywione towarzystwo i hałaśliwe imprezy, miłość i walka – i wszystkie przerwy pomiędzy. Przedstawienia życia, w których anonimowi ludzie odgrywają główną rolę w scenach narracyjnych w codziennym otoczeniu. Przedstawione sceny są często zmysłowe i humorystyczne, często osobliwe, a czasami moralizatorskie. I są pełne szczegółów – od błyszczących miedzianych czajników po miękkie tkaniny i odbicia w kuflu do piwa.
Malarstwo rodzajowe nie jest dokumentem, ale skonstruowaną narracją o życiu, jakie można zobaczyć, usłyszeć, poczuć i posmakować. Nadal potrafi dotrzeć do naszych własnych doświadczeń życiowych i wywołać uczucia obecności, współczucia, a może nawet uśmiechu, gdy stajemy twarzą w twarz z ludźmi z zapomnianych czasów, przedstawionymi przez niektórych z największych artystów w historii.
Opowiada KATARZYNA WESOŁOWSKA-EISL