„Portret może być tak samo dziełem Czystej Formy, jak pejzaż, martwa natura czy kompozycja – może, ale dziś przeważnie nie jest” – bolał w 1925 roku Witkacy. Portrety typu C najbliższe były „czystej formy”, dlatego nie były na sprzedaż. Powstawały przeważnie w okolicznościach towarzyskich, a w rolę modeli i modelek wcielali się przyjaciele i znajomi artysty, otrzymujący następnie swoje wizerunki, których śmiała deformacja prowadzi niejednokrotnie do niemal karykaturalnego uwypuklenia cech osobowości lub fizjonomii.
Witkacy nie mylił się pisząc, że ten typ „będzie kiedyś wielką rzadkością” – do dziś stanowi chlubę muzealnych zbiorów i jest najwyżej cenionym gatunkiem wśród kolekcjonerów.