„Pierwsza wystawa Bractwa św. Łukasza w roku 1928 była objawieniem szeregu niewątpliwych talentów, zapoznała nas z kilkoma indywidualnościami malarskimi bardziej zdecydowanymi oraz kilkoma rysującymi się mniej jasno – relacjonował na łamach „Robotnika” w lutym 1932 roku niezastąpiony Mieczysław Wallis. Po paru latach krytyka dostrzegała już „niebezpieczeństwa przedwczesnego zmanierowania”, czy obawy były słuszne?
Na tle rodzącej się malarskiej awangardy lat 20. XX wieku, w sztuce polskiej nie brakowało ugrupowań bardziej zachowawczych; o ile członkowie „Rytmu” tradycję utożsamiali często z folklorem lub szukali ponadczasowej formuły estetycznej w neoklasycyzmie, o tyle członkowie Bractwa św. Łukasza odnosili się do dawnych mistrzów. Echa Holbeina, Rembrandta, czy tzw. „małych mistrzów” holenderskich tlą się zachwycających warsztatową biegłością obrazach uczniów prof. Pruszkowskiego. Zapraszam na cykl trzech spotkań poświęconych Łukaszowcom.
O indywidualnościach „zdecydowanych” i „rysujących się mniej jasno” wśród gęstwy malarskich dialogów nie tylko z mistrzami XVI i XVII wieku Paweł Bień opowie podczas cyklu kwietniowych spotkań.